Miłość to twór wyłożony wątpliwościami...tak ich w mojej miłości do Ciebie, Skarbeńku mój kochany, wiele...i z dnia na dzień coraz więcej.Dlaczego tak komplikuję to uczucie. Jest przecież proste. Kocham Cię. Kocham każdy Twoj ruch, każde słowo.A jednak zarówno w każdym ruchu jak i w każdym słowie dopatruję się drugiego dna. Skarbeńku mój kochany, czy ty tez w ten sposób patrzysz na mnie. Czy tez jestem w Twoich oczkach osnuta mgłą niedopowiedzeń i tych trapiących wątpliwości? Jednego dnia jesteś moim ideałem. Doskonałośćią w każdym milimetrze...a dnia następnego pryzpominam sobie, że przecież nie ma doskonałości jako takiej...że przecież ani ja, ani Ty doskonali nie możemy być z założenia. Problem tkwi w sposobie spostrzegania. Chwilami twoje wadyskrywane są w moich oczach i tylko dostrzegam te dobre strony...lecz bywa i tak, że nie sposób ukryć tego co złe...i wtedy do głosu dochodzą wątpliwośći....czy aby na pewno On, czy aby na pewno z Nim, czy tylko z Nim, czy wciąż z Nim, do końca życia z Nim? Jeśli chodź jedna odpowiedź na te pytania będzie negatywna, to czy dalsze bycie razem ma sens? Związek polega jednak na szuce kompromisu, Skarbeńku mój kochan. Polega na tolerancji. Chcę być tolerancyjna...chcę Cię kochać takim jakim jesteś. Z wszstkimi Twoimi zaletami i wadami. Tymi malusimi, ale też tymi, które w oczach innych może były by nie do pomyślenia....Jestem wymagająca...wiem Skarbeńku mój kochany...wymagająca do granic mozliwości. Lecz zawsze taka byłam. Trudno jest mi się zmienić tak nagle, nawet na wzgąl na Ciebie. Zatem Skarbeńku mój kochany, jesteś na prawdę kimś wyjątkowym, skoro moje serduszko wybrało właśnie Ciebie. Nawet jeśli są te cholerne wątpliwości. Ale one chyba już zawsze będą mi towarzyszyć....Kocham Cię...Pamiętaj o tym i uważaj tam na siebie...tam gdzie teraz jesteś...czyli nie przy mnie....