Komentarze: 3
Skarbeńku moj najkochańszy...wiesz martwię się...w tych pociągach tak przeraźliwie zimno...a jedziesz już pół godziny...te świdrujące w najskrytszych zakamarkach podświadomości dźwięki poruszającej się maszynerii...i ty w tym wszystkim...sam...kochany...mój...przytul się do mnie myślami....widzisz już lepiej...połóż główkę na moim ramionku, a ja pogłaskam Cię. Po policzku, po uszku, po szyjce, po włosach...bedzie Ci lepiej...nie słuchaj tych dźwięków...proszę...wyłącz się..posłuchaj bicia mojego serca...daj rękę...czujesz...tylko gdy ciepło Twej dłoni przenika je na wskroś zaczyna łomotać jak oszalałe...i uśmiecha się do Ciebie...widzisz....kocha CIę całym sobą...Skarbeńku mój kochany...to dopiero początek tej żmudnej drogi...jeszcze dużo stacji przed Tobą...jeszcze tyle zimna musisz znieść...ale przytul się myślami...wezmę Cię za rękę...pogłaskam swoimi cieplutkimi opuszkami palców...będzie Ci lepiej..obiecuję...poprzyglądam się Twoim oczom...są takie mądre...znaczą tak wiele...chciałabym widzieć w nich swoje odbicie...odbicie kochanej i kochającej...stukot kół to jakby stukot naszych serc...łomocza jak oszalałe i razem przemierzą długą drogę życia...ale tylko razem...zawsze razem...Skarbeńku mój kochany....przybliż się....pocałuję Cię...musnięcie warg powinno wystarczyć...powinno dać znak, że przecież jestem przy tobie...wiem, że mnie nie widzisz....ale czujesz...prawda?...wiem, że czujesz mój oddech...teraz na skroni...jest ciepły...tak delikatnie muska...nie bój się....nie ma mnie cieleśnie...lecz jestem duchowo...to ważniejsze Skarbeńku najkochańszy....będzie dobrze...jedziesz przecież do mnie...wracasz...by oddech był cielesny..i pocałunek ...i dotyk ...i ja...Kocham Cię